Schab po azjatycku z ryżem i warzywami, czyli jak wykorzystać to, co zostało w lodówce.

           Uwielbiam "chińczyka". Popularna nazwa kuchni, która w naszym kraju jest znana pod tą jakże barwną nazwą. Obejmuje ona wszystkie makarony, ryże z wieprzowiną w milionie smaków, sajgonki, krewetki już mniej, jak również szeroko pojęte mieszanki sosów i warzyw, tofu już jakby mniej, co kojarzy się luźno z kuchnią chińską. Nie uchodzę za żadnego krytyka czy znawcę kuchni azjatyckiej, potrafię tylko odróżnić to, co jest dobre, od tego, od czego można dostać niezwykłych doznań, ale raczej nie na podniebieniu, a raczej z tej drugiej strony. Niemniej jednak, cała kuchnia azjatycka to moja ulubiona kuchnia, która jest niezwykle mądra, stara i dałabym sobie odnóża wykręcić, żeby odwiedzić te wszystkie miejsca, gdzie dania są tradycyjne i autentyczne. Na razie nie mam jednak zasobów na takie wycieczki, dlatego palcem po mapie, ewentualnie palcem po menu niektórych restauracji, wybieram się to tu, to tam, a czasami nawet błądzę we własnej kuchni, sprawdzając starą dobrą zasadę: zasadę prób i błędów. Ponadto, dużym plusem gotowania w tym stylu jest różnorodność produktów oraz brak glutenu w większości z nich. Tofu. Makaron ryżowy, który można wykorzystać dosłownie do wszystkiego, wszelkie warzywa, cytrusy, przyprawy, owoce morza, sushi, ryż i mogłabym tak jeszcze wymieniać długo. Danie takie jak sushi, Pad Thai czy zupy Tom Yum to absolutnie oddaję za każde pierogi ruskie czy schabowego, bez chwili zastanowienia. Wiem, że to może w dzisiejszych czasach dobrych zmian raczej ryzykowne oświadczenie, ale co tam. 
               Kuchnia w stylu azjatyckim to zdecydowanie pionier łączenia warstw smaków, a co za tym idzie, przypraw. Wykonać jedno danie w pięciu smakach, które w idealnej proporcji zachwycą kubki smakowe, odpowiadające za smak słodki, słony, kwaśny, ostry i gorzkiemu to lata praktyki. Dlatego też, nie skupiam się na ideałach a walę do kotła co popadnie, w różnych proporcjach: kumin, cynamon, galangal, chili, jak również cukier trzcinowy, miód, świeży imbir, goździki czy czosnek. Przyprawy niecodzienne, jak na przykład wspomniany galangal jest wspaniałą imbirowo-pieprzową przyprawą, która nadaje niepowtarzalnego smaku wszystkim daniom. Coraz więcej pojawia się sklepów, specjalizujących się w przyprawach, w których galangal to żadna nowinka. Jeśi trafi tu ktoś z Opola, polecam sklep Tofu Tofu w Opolaninie lub Rodzynka na Cytrusku.
               Taki wachlarz przypraw i możliwości sprawdza się w wielu daniach. Tym razem, schab po azjatycku. W pysznej marynacie, z ryżem i warzywami. Niby nic wielkiego, a i lodówkę można opróżnić.

  
    Schab najlepiej dzień wcześniej zbić odrobinę młotkiem, żeby rozerwać włókna i ułatwić przyprawom wchłanianie się a i szybciej się nieco usmaży. Swój schab smażyłam na woku, o którym kiedyś opowiem trochę obszerniej, ale na patelni też będzie niczego sobie.

pół kilo schabu
ryż biały
fasolka szparagowa
pół cukinii
kapusta pekińska na jedną osobę
1 łyżka oleju z płatkami chili
1 łyżeczka syropu klonowego
sól, pieprz
odrobina sezamu

Marynata na pół kilo schabu:
1 łyżka octu ryżowego
1 limonka
2 łyżki sosu rybnego
4 łyżki sosu sojowego
2 łyżeczki cukru trzcinowego
2 zgniecione ząbki czosnku
szczypta cynamonu
1 młoda cebulka
3 zmielone goździki
szczypta pieprzu cytrynowego
świeży lub marynowany imbir

Schab kroimy w plastry, tłuczemy lekko młotkiem i dodajemy wszystkie składniki marynaty. Mieszamy dokładnie i odkładamy na noc do lodówki. Na drugi dzień, schab opiekamy z dwóch stron na łyżce oleju, zalewamy resztą marynaty, dodajemy świeży lub marynowany imbir, przykrywamy i zostawiamy na niewielkim ogniu aż schab zmięknie, a woda wyparuje. Pod koniec, doprawiamy solą i pieprzem, posypujemy sezamem. Fasolkę szparagową i ryż gotujemy. Cukinię kroimy na pół i na plasterki, kapustę pekińską na drobne kawałki i wrzucamy na wok lub na patelnię, aby zmiękły i dodajemy syrop klonowy i odrobinkę soli. Po 3 minutach zdejmujemy i dodajemy do schabu i ryżu.  

Przepis prosty i smaczny, a podane tu warzywa można zamienić czymkolwiek innym - marchewką czy porą. W marynacie pojawił się sos rybny; można go łatwo znaleźć w supermarketach, jednak zachęcam do wyszukania sklepu, który oferuje oryginalne sprowadzane produkty. Przepisów tego typu będzie się pojawiało więcej, gdyż mam absolutną obsesję na tego typu kuchni. Może pojawi się wpis o wokach, o sushi albo przyprawach i dodatkach? Kto wie. Prawie 2 lata mi zajęło, żeby troszkę odgadnąć tajemnicze azjatyckie pięć smaków, więc co wiem, zdradzę. Będzie pysznie.


Komentarze