Tradycyjne pierożki Gyoza 餃子の作り方 - ta metoda przygotowania bije ruskie! Czas świętować Chiński Nowy Rok!

W Chinach nadszedł czas świętowania Nowego Roku - każda okazja jest dobra do świętowania, a jak świętują w Chinach, to czemu my też mamy sobie żałować? Jak każde święto, nie obejdzie się bez pysznego jedzenia w gronie najbliższych. 

Przed nami rok Psa. Mam duże plany i wielkie nadzieje na ten rok, więc oby pies mi sprzyjał. Albo chociaż nie pogryzł kolejnej kołdry. 

Obiecałam się więcej nie rozwodzić i nie zagłębiać w filozofię życia, więc przechodzę od razu do rzeczy, prosz:


Czy nie są piękne? To moje standardowe pytanie, ale dopiero teraz, po lekturze kilku książek, zaczynam rozumieć, że w kuchniach Dalekiego Wschodu, szczególnie w Chinach, dania muszą być tak samo piękne, jak smaczne. Dlatego teraz zaczynam kontemplować kształty produktów, sposoby krojenia jak i obróbki. Moje potyczki w tej kwestii będziecie mogli śledzić w kolejnych przepisach.



Przygotowanie tych pierożków nie jest aż tak trudne, jak może się wydawać. W Azji czy w USA jest tyle prościej, że są na tyle popularne, że można dostać gotowe ciasto, cienkie krążki, więc wystarczy tylko przygotować farsz i zlepić. U nas te dania nie są tak popularne, więc robimy wszystko samo! Przygoda zaczyna się od bardzo prostego ciasta.


Kilka słów o tym, dlaczego zdecydowałam się przygotować pierożki Gyoza. Lepienie pierożków oraz ich jedzenie w rodzinnym gronie to tradycja chińska, która przetrwała miliony lat. Przypada na okres celebrowania Chińskiego Nowego Roku. Jest wiele rodzajów pierożków, jednak mnie ujęły pierożki Gyoza, znane również jako "potstickers", z uwagi na ich sposób przygotowania. 

Moim zdaniem, robi się je szybciej niż nasze ruskie, a smaki, które się w nich łączą są niesamowite. To wspaniałe danie, którego przygotowanie może Cię wprowadzić w przyjemny stan kontemplacji, skupienia i tworzenia, co porównałabym z przyjemność lepienia z gliny, malarstwa lub ogólnie rękodzieła, z tym, że owoce swojej pracy można zjeść :)

Zatem, nie przedłużając:
Czego potrzebujemy?

Ciasto:
  • 240 g mąki pszennej
  • 120 ml wrzącej wody
  • 1/2 łyżeczki soli

Przygotowanie ciasta, jest banalne. Przygotowanie podpatrzyłam z filmiku na YT, który możecie obejrzeć tutaj, który okazał się idealnie wymierzony. Przesiałam mąkę do miski przez drobne sitko, wsypałam sól i wlewając powolutku wrzącą wodę, lekko mieszałam łyżką. Gdy się w miarę połączyła z mąką, zaczęłam wyrabiać ręcznie. Mocno zagniatałam i po chwili ciasto zaczęło się łączyć. Wtedy, przeniosłam ciasto na blat i zagniatałam jeszcze 10 minut (dobre cardio!), a następnie podzieliłam na 4 części, każdą zrolowałam, przykryłam folią i odstawiłam na 30 minut.

W tym czasie, przygotowałam sobie  farsz. Aromatyczny, uderzający w mózg paletą zapachów. Mimo, że pierożki Gyoza są raczej japońskie, farsz utrzymuje się w smakach charakterystycznych dla Chin. Tu już nieco więcej zachodu, bo i produktów więcej. Jednym z nich, który warto omówić jest sake. Sake o alkohol z ryżu. Wspaniały do popijania, raczej kosztowny, ale ja go trzymam, by w niewielkich ilościach dodawać w kuchni. Dostaniecie go we wszystkich sklepach z orientalnymi produktami, zarówno na półkach jak i w Internecie. 

Farsz:
  • 250 mielonej wieprzowiny
  • 180-200 g białej kapusty
  • 2 całe dymki
  • 1 łyżka ciemnego sosu sojowego
  • 1 łyżka oleju sezamowego
  • 1 łyżka sosu ostrygowego
  • 1 łyżeczka białego pieprzu mielonego
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 łyżka świeżego tartego imbiru
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 2 łyżki sake
Liście białej kapusty trzeba pokroić na drobne kawałki, odcinając wcześniej twarde części, te po środku. Dymkę wraz z zieloną częścią również drobno pokroić. Mięso mielone należy "wymasować". To oznacza, że trzeba przełożyć je do miski i ręką miażdżyć i zagniatać trochę jak ciasto, żeby stało się lekkie i gładkie. Wtedy dodać kapustę, dymkę oraz wszystkie przyprawy. 

Przechodzimy do lepienia. Każdą rolkę ciasta kroję na "plasterki", grubości około 1,5-2 cm i wałkuję. Tu pojawia się kwestia "jak grubo", ale to pytanie należy sobie zadać inaczej: "jak cienko?". Zasada jest prosta - im cieńsze ciasto pierożka, tym krócej się będzie smażyło i gotowało, ale też trzeba uważać aby dno ładnie się zrumieniło, ale nie rozpadło. Dlatego, po ulepieniu kilkudziesięciu takich pierożków, w różnych grubościach, najlepiej zrobić to tak, aby były na tyle cienkie, by trzymając każdy krążek ciasta między dwom palcami, czuć, że palce prawie się stykają. Najlepiej, aby były delikatne, jak serwetka na stole. Wtedy łatwo się zlepią i po ugotowaniu, będzie delikatnie widać farsz.



Aby były równe, wycinam okrąg szklanką z Ikeii, a resztki zlepiam w kolejny krążek.

Jeśli chodzi o zlepianie: nałóżcie na środek płaską łyżeczkę farszu, zlepcie na środku obie strony, jak ruskie, ale tylko na grubość jednego palca, następnie zawijajcie delikatnie ciasto w stronę zlepienia, jak firankę na żabkach. 


Odstawiać je na posypany mąką blat. Na patelni rozgrzej łyżkę oleju sezamowego, ułóż pierożki i smaż na dość mocnym ogniu, aż spód nabierze pięknego złotego koloru. Najlepiej, żeby patelnia mała cienkie dno, wtedy ładnie i szybko się podsmażą. Po tym czasie, zdejmij patelnię z ognia, odczekaj chwilę i wlej gorącą wodę, na wysokość połowy wysokości pierożków. Postaw z powrotem na ogień, przykryj i odczekaj aż cała woda odparuje.


Zjadam je od razu z patelni, koniecznie z pikantnym olejem chili z pieprzem syczuańskim, na który przepis znajdziecie TUTAJ.

Czy nie proste? Z lepieniem dojdziecie do wprawy! Jakby co, piszcie na Insta, obserwujcie, często wrzucam story i relacje :)


Jeśli, jakimś cudem, zostanie Wam kilka pierożków, dodajcie je do aromatycznego bulionu typu pho, na który nie długo też wrzucę przepis, jest jeszcze w fazie prób :)


Pyszka! :)

Komentarze